II. Świadectwo pracy wewnętrznej i zawierzeni

II. Świadectwo pracy wewnętrznej i zawierzeni

Strona główna Rozmaitości Teksty J. Alberione - śwadkiem Jezusa J. Alberione - świadkiem Jezusa II. Świadectwo pracy wewnętrznej i zawierzeni
II. ŚWIADECTWO PRACY WEWNĘTRZNEJ I ZAWIERZENIA BOGU


Ważnym źródłem, świadczącym o wierze młodego Jakuba i jego pracy wewnętrznej, jest Dziennik (opublikowany pt. Sono creato per amare Dio). Zawiera on zbiór myśli i spostrzeżeń o charakterze ascetycznym, a jednocześnie stanowi rodzaj swoistych kolokwiów prowadzonych z samym sobą. Przypuszcza się, że powstał bezpośrednio po przeżyciach związanych z całonocną adoracją na przełomie wieków, podczas pobytu w seminarium w Albie. W maksymach przytaczanych na kartach Dziennika można dostrzec jak w lustrze odbicie wnętrza kleryka Jakuba. Już pierwsze zdanie nadaje ton całości i stanowi klucz do zrozumienia wielkich dzieł, jakich Bóg dokonał w jego życiu: „Człowiek nie powinien pokładać ufności w sobie, lecz w Bogu". Autor tłumaczy te słowa wyjaśniając, że człowiek pyszny, bez bojaźni Bożej, nie osiągnie swojego celu. Dlatego kończy swe wyznanie modlitwą, prosząc Boga o łaskę zbawienia.

W uwagach spisanych przez młodego Alberione przebija świadomość człowieka, który zna swoje ograniczenia, wady i dlatego wszystkiego oczekuje od Boga. Przede wszystkim potrzebuje miłości: „O Jezu, spraw abym kochał, pozwól mi poznać słodycz miłości. [...] Moje serce pragnie miłości, ale [miłość] skończona mu nie wystarcza". Prosząc o wstawiennictwo Maryję, Matkę Miłosierdzia, modli się: „Pokaż mi drogę. Jeśli mi nie pomożesz, nie dam rady".

Poczucie własnej małości i ograniczoności towarzyszyło bł. J. Alberione przez całe życie. Także w latach następujących po fundacji Towarzystwa Świętego Pawła (1914) ma on jasną świadomość zarówno wielkości misji, jak i swojej małości. W autobiograficznych wspomnieniach już w pierwszym punkcie zaznacza, że „powinien opowiedzieć podwójną historię: historię Bożego miłosierdzia [...] i upokarzającą historię braku odpowiedzi na bezmierną Bożą miłość". Ks. Alberione czuje „wobec Boga i wobec ludzi powagę misji" powierzonej mu przez Pana i uważa, że „gdyby znalazł osobę bardziej niegodną i niezdolną, wolałby właśnie ją". Siebie samego traktuje jak „pędzel za marne grosze" i „ślepy wobec dzieła, które jest do wykonania", dając tym samym do zrozumienia, że wszystko należy zawdzięczać Bogu.

Doświadczeniu niegodności towarzyszyło więc przekonanie o nieskończonym miłosierdziu Bożym. Jeszcze w młodzieńczym wieku napisał zdanie, z którego wynika, że w jakiś szczególny sposób odczuwał potrzebę Bożego miłosierdzia: „Bardzo lubię odmawiać Salve Regina, ponieważ jest tam «Mater Misericordiae», «Vita Dulcedo» i «gementes et flentes in hac lacrimarum valle»; czuję potrzebę Miłosierdzia, smutnej słodyczy, strapienia". Z kolei w innym miejscu napisał: „Panie, usłałeś moje życie cudami i miłosierdziem". Być może wiązało się to ze słabym zdrowiem i z wątpliwościami, czy podoła wszystkim wyzwaniom nowej misji.

Mając świadomość bycia jedynie narzędziem w ręku Boga oraz pragnąc, aby coraz bardziej wyłaniała się postać św. Pawła jako prawdziwego założyciela, ks. Alberione czuł, że musi „zniknąć ze sceny". Dlatego nakazał wręcz swoim naśladowcom, aby uważali „św. Pawła Apostoła za jedynego ojca, mistrza, wzór i założyciela". Sam uważał siebie za „ubogi wrak", który zrealizował jedynie część Bożego dzieła, lecz musiał to niejako uczynić będąc najstarszym spośród tych, których Pan powołał do Rodziny Świętego Pawła. W swej pokorze przyznawał, że niejednokrotnie „członkowie Instytutu i osoby z zewnątrz nadrabiali jego niezliczone braki". Świadomy wielu popełnionych błędów oraz swojej wymagającej postawy wobec braci któregoś razu postanowił: „Chcę być dobrym paulistą przynajmniej w niebie: tam będę bratem dla braci".

Poczucie własnej niegodności prowadziło ks. Alberione do jeszcze większego zawierzenia Bogu. Warto przytoczyć w tym miejscu jego osobiste wyznanie: „Modlę się do Pana, aby odebrał mi całą moją wolę, preferencje, upodobania; ażeby uczynił ze mnie oraz ze wszystkiego, co mnie dotyczy w doczesności i wieczności to, co chce, i tak, jak chce. [...] Jeżeli tego chce, niech mi odbierze moje zdrowie, powierzone mi zadania, zajęcia, dobra wewnętrzne i zewnętrzne. Wszystko jest wyłącznie dla sławy Bożej, dla wiecznej chwały Jego miłosierdzia, dla pomniejszenia mojego grzechu". Świadomy swoich ograniczeń, tym bardziej wszystkiego oczekiwał jedynie od Pana. Świadczy o tym tekst innej modlitwy, powstałej podczas rekolekcji w 1947 r.: „Dissipavit omnia bona... [roztrwonił wszystkie dobra] umysł, serce, czas, siły, relacje, okazaną pomoc, zdrowie i dobra materialne. Wszystko trzeba naprawić; ponieważ nie mam zasług, nie mam wiary, której Ty byś oczekiwał, nie mam wystarczającej pobożności, nie mam gorliwości względem Boga i dusz. Odtwórz we mnie Siebie samego... Pragnę pozwolić Ci uczynić, co chcesz... Pracuj nade mną... donec formetur Christus in vobis... [aby ukształtował się Chrystus - Ga 4, 19] z tych marności i zniszczeń...".

Z modlitwy ks. Alberione czerpał siłę i ufność, że pomimo ludzkiej grzeszności Bóg potrafi działać w człowieku cuda. Rozważając pewnego razu postać św. Pawła jako „człowieka Bożego" nie potrafił powstrzymać swego zadziwienia i przekształcił je w szczególną modlitwę: „Jestem cudem Bożym! [...] Jestem tożsamy z Chrystusem: Jego sprawy są moimi sprawami; Jego intencje są moimi intencjami; wypowiadam Jego słowa; moja nauka jest Jego nauką; moje życie jest życiem Chrystusa; pełnię dzieła Chrystusa, albo lepiej - to Chrystus pełni je przeze mnie".

W kilka lat po założeniu pierwszego zgromadzenia, czując ciężar odpowiedzialności za misję, jaką Pan mu powierzył, ks. Alberione zdecydował się uczynić akt całkowitego zawierzenia Bogu, aby wszystko oddać w Jego ręce. Dlatego poprosił swoich pierwszych naśladowców, żeby wraz z nim zawarli „pakt" z Bogiem, czyli rodzaj przymierza, w którym zobowiązywali się do szukania jedynie chwały Bożej i działania na rzecz zbawienia ludzi. W zamian Bóg miał udzielić nowo powstałej Rodzinie wszelkich łask, potrzebnych do spełnienia misji, do jakiej została powołana, oraz pomnożyć owoce jej pracy duchowej, nauki, apostolstwa i ubóstwa. Ta modlitwa, znana pod nazwą „Tajemnica powodzenia", stała się od 1919 r. szczególną modlitwą członków instytutów paulińskich.