2. Otwarta księga

2. Otwarta księga

2. Otwarta księga

Co się stało? Co to za światłość?
Czyja moc strąciła mnie na ziemię?
Światło? Moc?
Nie!
Ta światłość jest kimś!
Ta moc jest kimś!

On mnie zna!
Mówi do mnie po imieniu:
„Szawle, Szawle…”.
Dźwięk tych słów przeszywa mnie jak miecz.
Boli mnie własne imię w jego ustach.
On mówi „Szawle”, a ja staję się nagi.
Jedno „Szawle” odsłania całą prawdę o mnie:
Żydzie, faryzeuszu, niewolniku Prawa, prześladowcy.
Leżę przed nim nagi, niezdolny do ukrycia nawet jednej myśli,
jak otwarta księga.

On mnie zna od zawsze!
Poczęcie w łonie matki
dla niego nie było moim początkiem,
ale kolejnym faktem w historii.
Dla niego istniałem już wcześniej.
On mnie zna tak dobrze…
I on chce mnie takiego,
takiego mnie…
Kocha?
Kim jesteś?
Kimże jesteś?
Kim ty jesteś?
Jezus?
Bóg, który zbawia?
Jezus Chrystus?
Znalazłeś mnie, chociaż nie wierzyłem w Ciebie.
Znalazłeś mnie, chociaż walczyłem z Twoim imieniem.
Znalazłeś mnie, chociaż Cię nie szukałem!

Co mówisz?
Że mój gniew, nienawiść, krzywda, którą wyrządzałem,
że moja gorliwość, mój radykalizm…
były wołaniem o… miłosierną miłość?
o łaskę, której sam sobie dać nie mogłem?
o… Ciebie?
Krzyczałem złością z tęsknoty i bezradności…
Wierzyłem w Prawo,
choć czułem, że sam nie mogę się zbawić…
Nienawidziłem, bo nawet doskonale wypełnione Prawo
nie dawało mi pokoju…
Budowałem na piasku…
Tak bardzo się bałem…

Co teraz będzie? Co mam robić?
Panie, co ja mam teraz zrobić?