6. Wystarczy ci łaski

6. Wystarczy ci łaski

Strona główna Rozmaitości Poemat o św. Pawle Poemat o św. Pawle 6. Wystarczy ci łaski

6. Wystarczy ci łaski

Opowiadał Ananiasz,
co usłyszał o mnie od Pana:
„Wiele będzie musiał wycierpieć
z powodu mojego imienia”.
Nic więc dziwnego,
że dla świata, aniołów i ludzi
jestem widowiskiem,
śmieciem, odrazą…
To Jezusowa droga;
droga, która nie skończyła się na Golgocie,
ale biegnie dalej
przez życiorysy apostołów i męczenników,
przez dzieje ochrzczonych w Jego imię,
przez losy tych, którzy wierzą
i którzy chcą być wierni,
którzy cierpią.
Sługa nie jest większy od swojego pana.

Życie apostoła to Eucharystia:
dziękczynienie i ofiara;
chleb pszeniczny z ziaren zmiażdżonych,
wypiekany w ogniu cierpienia.
Życie wierzącego to czas i miejsce,
gdzie się spełnia męka Jezusa.
On cierpi
przez cierpiących, z cierpiącymi i w cierpiących.
A kto z Nim cierpi i umiera,
z Nim też żyje i króluje,
z Nim zmartwychwstaje i zwycięża,
z Nim doznaje chwały.

Dlatego cieszę się z moich udręk,
chlubię się tym, że jestem więziony,
chłostany, biczowany, kamienowany;
trzykrotnie byłem rozbitkiem na morskich głębinach,
w ciągłym niebezpieczeństwie na lądzie i morzu,
zagrożony nienawiścią rodaków i niechęcią pogan,
doświadczany przez obcych i przez fałszywych braci,
często głodny, spragniony, zziębnięty… 
Wiem, co to groza śmierci,
i wiem, że poznałem ją, by nie polegać na sobie,
ale na Bogu, który wskrzesza umarłych.
Cieszę się, bo przez to wszystko
jestem bardziej podobny do Jezusa
i Ewangelia jaśnieje pełniejszym blaskiem…
Nie dzięki mojej sile,
ale dzięki mocy Boga.

Jestem słabym człowiekiem,
grzesznikiem, który wie, co jest dobre,
ale do zła wyciąga ręce.
I choć nie chce grzechu,
wciąż go popełnia.
Cieszy mnie prawo Boże,
ale inne prawo zagarnia mnie w niewolę grzechu.
Któż mnie wyzwoli?
Bogu dzięki za Jezusa Chrystusa,
On jest Panem, który przywraca mi wolność,
On jest Prawdą, która kruszy kajdany.

Chlubę przynosi mi ogrom objawień,
bo Bóg odsłonił mi nieco siebie
i porwał do trzeciego nieba.
Ale również noszę w sobie oścień, 
zawór bezpieczeństwa,
który nie pozwala pysze
rozerwać mnie na strzępy.
Bolesna to obecność,
upokarzająca…
Raz po raz słabość bije mnie po twarzy
i słyszę diabelski chichot.
Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana,
aby odszedł ode mnie
i zabrał tę słabość,
której sam nie mam siły dźwigać.
Ale On mi powiedział:
„Nie zabiorę ci słabości.
Dam ci moc większą od niej,
moją moc.
Z nią dojdziesz do końca,
uniesiesz słabość, by ona ciebie nie niosła,
zwyciężysz.
Wystarczy ci mojej łaski,
ona słabego czyni mocnym”.

Kolejny paradoks w mym życiu:
gdy jestem słaby, wtedy jestem mocny;
gdy doświadczam własnej nędzy,
w pogotowiu już czeka moc Boga.
A gdy popełnię grzech, obficiej jeszcze rozlewa się łaska,
abym nie zwątpił, ale miał siły wrócić.
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

I tak, gdy słabość ze mnie szydzi
i własna nędza mnie przekreśla,
gdy grzech naigrawa się, że już nie dam rady powstać,
Pan nie przestaje szeptać mi do serca:
„Nie bój się.
Wystarczy ci mojej łaski.
Wystarczy ci łaski”.